Gdy w roku 1848 wybuchło powstanie na Węgrzech, zaciągnął się 28 letni wtedy młody lekarz warszawski, Tytus Chałubiński, do ochotniczej służby przy ambulansach węgierskich; po upadku zaś tej rewolucji wracał do Ojczyzny krótszą drogą przez Tatry, które przy tej sposobności poznał po raz pierwszy.
Zachwycony ich pięknością przyjechał tu po trzech latach, w roku
1852, z dwoma swymi warszawskimi przyjaciółmi, profesorem Jurkiewiczem, mineralogiem, i profesorem Aleksandrowiczem, botanikiem. Że już za tego pobytu robił większe wycieczki i w polskie, i w
węgierskie Tatry, o tym wspomina wyraźnie on sam w roku 1878 w opisie swej „wycieczki bez programu". Opisując tam mianowicie
przejście przez szczerbę Żelaznych Wrót, którą od Zmarzłego Stawu
przechodzi się na północną stronę Tatr, do Stawu Zielonego, powiada
Chałubiński, że przechodził tędy, koło czerwonych śniegów w Pustej
Dolinie, już dwukrotnie: raz w roku 1876, z księdzem Stolarczykiem,
od Popradzkiego Stawu po zejściu z Wysokiej, a drugi raz w roku
1877 w towarzystwie profesora Aleksandrowicza.
„Był to poniekąd obchód jubileuszowy; właśnie 25 lat minęło, jakeśmy z nim razem i z profesorem Jurkiewiczem pierwszy raz zwiedzali Tatry. Chciałem tedy, aby mu, po tylu latach przybyłemu, co
najwięcej w najkrótszym pokazać czasie. Zaprowadziłem go «po
drodze» i na owe czerwone śniegi, aby zjawisko to u nas rzadkie własnemi oczyma oglądał. Wchodzimy na Pustą Dolinę, śniegi są, ale
bielutkie. Że jednak przed kilku dniami śnieg w Tatrach padał, musiał
pokryć warstwy wieczyste. Odgarnęliśmy miękką wierzchnią skorupę
i dobraliśmy się do blado-purpurowego łoża. Rozpierzchnięci w dolinie, zbieramy się w ścisłą kolumnę, aby przebyć żleb kamienisty ku
szczerbie. Nigdy wprzódy i może już nigdy więcej żleb ten ponury i
dziki nie zabrzmi takim wesołym i hucznym gwarem. Było nas około
czterdziestu.
|