Przyznaję: kiedy pada słowo
„Bieszczady", od razu widzę
niedźwiedzie. Sympatyczne,
ale przecież niebezpieczne
niekiedy misie brunatne.
A jest ich tam ponoć
osiemdziesiąt czy więcej, choć
pewnie trudno je dokładnie
policzyć, bo chętnie wędrują
przez granice.
Wiem, wiem, Bieszczady
to wiele innych niezwykłości
przyrody, a także problemy
społeczne i gospodarcze.
Te polskie góry - tylko one
należą do Karpat
Wschodnich i są pod
wieloma względami inne
niż zachodnia część
karpackiego łańcucha.
W połowie ubiegłego stulecia
Bieszczady przeszły przez
czyściec. Ten przeludniony
jeszcze przed drugą wojną
światową region, po
osławionej akcji „Wisła"
w roku 1947, po walkach
i wysiedleniach, po spaleniu
wielu wsi, opustoszał
i zdziczał. Zjechali się potem
inni ludzie, pionierzy nowego
osadnictwa, w tym
znający się na leśnictwie,
ale także ci wszyscy, którzy
postanowili uciec od
cywilizacji, na przykład hipisi
i różnej maści awanturnicy,
wreszcie zmęczeni wysiłkiem
umysłowym intelektualiści.
|